poniedziałek, 16 grudnia 2013

30. Hoshi cz.6 (Ostaatniaaa~~!!!)

 W końcu po długim czasie wielki powrót! Powinnam była to napisać już dawno temu, ale bardzo mi się nie chciało. Uwaga, bo krwawa miazga!
                .·.·~*~·.·.

Zacznę od mojego idealnego planu działania. Postanowiliśmy po cichu porwać dziewczynę w nocy. O dziwo pan "Czas to pieniądz" i master akcja o nic się nie uczepili. Nawet nie zaczęli się kłócić. Pewnie też mają dość tej cholernej misji, która trwa przecież już tak długo...
     
                           .·~*~·.

Już podkradam się do Hoshi, prawie ją mam... i złapałam! Przykładam jej do twarzy szmatkę nasączoną chlorem. To na pewno pomoże jej nie rozgłosić na pół miasta, że ktoś ją właśnie porywa. Teraz na pewno nie sprawi mi żadnych, ale to żadnych problemów... Może tylko to, że jest dosyć ciężka spowolni trochę moje ruchy...

 
                           .·~*~·.

Misja wykonana! Właśnie mamy opuszczać budynek. Wychodzimy frontowymi drzwiami, bo i co może nam się stać, kiedy Hoshi nie wezwała ANBU... Rozglądamy się i...
- O w jajco Hidana!
- Ale ich cholernie dużo!
Dookoła całego budynku rozciągał się przepiękny widoczek. Całe 14 oddziałów ANBU wlepiało się w nas jak ciele na malowane wrota. A jednak ta mała jędza w jakiś sposób ich wezwała. Tylko jak... A myślałam, że nic mi już bardziej nie zepsuje humoru...
- No to szykuje się niezłe widowisko! - Krzyknął Hidan.
- Na to wygląda... - Powiedziałam.- Ale trzeba to jednak szybko skończyć. Liderek się wkurzy za chociażby jeden dzień zwłoki.
Spokojnie zaczęliśmy szykować się do walki. Dzidek złapał swoją kosę i był już gotowy. Ja, jak przed każdą walką z użyciem mojego kekkei genkai, wbiłam sobie kunai w ramię. Nabazgrałam krzywo jakieś skomplikowane znaki (których wy i tak nie zrozumiecie, więc nie będę ich tutaj wyjawiać) i zaczęłam mamrotać pod nosem. Symbole zaczęły ciemnie, aż w końcu zrobiły się całkowicie czarne i wsiąkły w moją skórę. Przywołałam skrzydła, które pod wpływem zaklęcia trochę się zmieniły i moją kosę.
- Będzie rozróba! Hej kociaczki~
- Że kto?! To są poważni ninja! Nie żadne koty! Musisz być poważna, a tobie akurat teraz odwala! - Kakuzu.
- Wyluzuj! To był tylko żart~ A teraz rozróbę czas zacząć.
Oddziały ANBU na rozkaz swoich kapitanów zaczęły w nas miotać różnymi rodzajami broni. Od senbon do olbrzymich morgensternów. Ja oczywiście radziłam sobie przez pomoc mojego kekkei genkai.
- Chi no Doragon no jutsu!
Wielka krwawa bestia przywołana przeze mnie pożarła kilku ludzi naraz, mieszając ich z płynem, z którego jest zbudowana, lub miażdżyła ich wielkimi łapami, rozpryskując ich krew i wnętrzności po najbliższej okolicy. Wszędzie walały się jakieś elementy ludzi i plamy krwii.

 
                       .·~*Dzidek*~·.

Od razu gdy młoda wydała rozkaz ataku, nabiłem kilku ludzi na moją kosę. Świeża krew rozprysnęła się na wszystkie strony. Oni są tacy słabi, że nawet nie będzie trzeba używać rytułału! To będzie pestka! Właśnie zamierzyłem się do kolejnego ciosu i... Trach! Odcięte łby potoczyły się po brudnej ziemi.


                       .·~*Ariska*~·.

 Smok właśnie rozsmarował po ścianie kolejnych ninja, kiedy pod moje nogi potoczyła się czyjaś piękna główka. Kopnęłam ją do Hidana.
- Orientuj się!
- Hę?
Odwrócił się twarzą do mnie. Skutkiem ruchu, posłał głowę dalej, do Kakuzu, który wysadził ją niedużym katonem. Wszędzie teraz widać było dziury i płomienie po kolejnych katonach. Większość ANBU została już pokonana. Nabijaliśmy ostatnich ninja na swoje bronie. Hidan rozsmarował ostatniego po ziemi.
- Robota skończona. Idziemy do domu.
Odwołałam kosę i przywołałam demona, któremu kazałam zmieni się w orła.
- Na wielkim orle droga powrotna zajmie nam do południa. Wsiadać! 
- I nie rzygaj mi na skrzydła, chłopcze z chorobą lokomocyjną... - Powiedział Demonek.


                .·.·~*~·.·.
 Już kończę te głupie, śmiertelnie nudne rozdziały o Hoshi, które prawdę mówiąc wprowadziłam tylko dla masakry. Wracamy do głupiego i w pewnym sensie śmiesznego humoru autorki!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz